środa, 29 sierpnia 2012

011 - Can't Let You Go

Zatrzasnęłam drzwi pokoju i oparłam się o nie. Czułam, jak mocno wali moje serce, a pod powiekami zaczynają zbierać się łzy. Poczułam na sobie czyjś wzrok i prawie pacnęłam się w czoło. Kompletnie zapomniałam, że w moim pokoju są Alexis i Cesc.
- Co się stało?- zapytał przyjaciel, patrząc na mnie zatroskany.
Wdrapałam się na łóżko, wtuliłam w niego i wybuchłam płaczem.
- Ojciec powiedział mi właśnie, że mam zakaz umawiana się z piłkarzami. Jakbym miała wpływ na swoje uczucia- prychnęłam pod nosem.
Poczułam, jak Sanchez kładzie mi dłoń na ramieniu. Wtedy zrozumiałam, że cokolwiek by się nie działo, zawsze będę miała przy sobie wspierających mnie przyjaciół i kolegów, którzy pomogą mi w każdej sytuacji.
Zmęczona i rozdygotana nie poczułam nawet, jak zmorzył mnie sen.
*
Od kilku dni chodziłam naburmuszona i przygaszona. Nie odezwałam się do ojca nawet jednym słowem, chociaż on wiele razy próbował ze mną porozmawiać. W zamian za to rzuciłam się w wir przygotowań do Mistrzostw Hiszpanii. Tańczyliśmy niemalże całymi dniami z niewieloma przerwami. Na stadionie bywałam tylko wtedy kiedy musiałam i unikałam jak ognia bezpośredniej konfrontacji z Leo. Tylko Cesc i Sanchez, który zaczął się do mnie zbliżać, wiedzieli o co chodzi. Wiedziałam, że Chilijczyk ma jakiś problem, który przysłania cały jego pogląd na świat. Nie wnikałam jednak w szczegóły. Po prostu cieszył mnie fakt, że wolny czas spędzał z nami, a nie sam w ciemnym domu.
Dzisiaj byłam zmuszona pojawić się na treningu, by móc przekazać zawodnikom nowe, opracowane przeze mnie strategie. Wcale nie uśmiechał mi się pobyt na Camp Nou, szłam więc korytarzem, powłócząc nogami i opóźniając do granic możliwości moment wkroczenia na murawę i stanięcia przed drużyną, ramię w ramię z ojcem. Nagle, poczułam mocne szarpnięcie w lewo i znalazłam się w jakimś małym pomieszczeniu, twarzą w twarz z Leo.
- Unikasz mnie- stwierdził, patrząc hipnotyzująco w moje oczy.
Wciągnęłam głęboko powietrze, karcąc się w duchu, że jest w stanie tak na mnie działać, że zapominam o bożym świecie. Mogłabym całymi dniami patrzeć w te jego czekoladowe oczy i rozpływać się pod ich wpływem.
- To nie tak- szepnęłam, gładząc delikatnie dłonią jego policzek- Po prostu miałam ciężką przeprawę z tatą- czułam, jak moje gardło zaczyna się zaciskać.
Zamiast odpowiedzi pocałował mnie delikatnie, a w moim brzuchu znów do lotu poderwały się motyle. Poczułam jak przypiera mnie mocniej do ściany, a jego dłonie gładzą lekko moje plecy. Położyłam dłonie na lego karku i zaczęłam okręcać sobie na palcu jego włosy. Przymknęłam oczy i zagryzłam wargę, kiedy poczułam jego usta na szyi.
- Leo, musimy porozmawiać- mruknęłam.
Natychmiast wbił we mnie uważne spojrzenie, jakby przed chwilą nic nie miało miejsca. Nie wiedziałam jak to robił, ale byłam pełna podziwu i zaskoczona jego postawą.
- Dobrze- poddał się i łapiąc moje dłonie spojrzał mi uważnie w oczy- Co Pep znów wymyślił? Bo zgaduję, że to dotyczy także mnie- uśmiechnął się lekko.
- Ta…- mruknęłam, przymykając na chwilę oczy. Miałam wrażenie, że skorzystał z mojej nieuwagi, by znów móc mnie pocałować. Zachichotałam jak głupia, ale już po sekundzie przypomniałam sobie wątek naszej rozmowy.
- Ojciec stwierdził, że mam zakaz umawiania się i wiązania z którymkolwiek z piłkarzy- wyrzuciłam na jednym wdechu. Odpowiedziała mi grobowa cisza, więc spojrzałam zaniepokojona na mojego towarzysza.
Zacisnął usta w cienką linię i zmarszczył brwi, głęboko się nad czymś zastanawiając. Miałam cichą nadzieję, że nie każe mi teraz powiedzieć Guardioli prawdy. Chociaż właściwie to jaka była prawda? To, że się miziamy po kątach jeszcze nic nie oznacza. Prawda…?
- W takim razie mam nadzieję, że jesteś dobrą aktorką- uśmiechnął się łobuzersko- Bo czeka Cię najważniejsza rola w życiu, pani trener- mruknął, a ja niemalże wyczułam tę kpinę w jego głosie. Nabijał się ze mnie? No to zobaczymy kto kogo.
- W takim razie idziemy. Nie chcemy się przecież spóźnić- odrzekłam poważnym tonem.
Zaśmiał się i kradnąc ostatni pocałunek, wyszedł na korytarz kręcąc głową i chichrając się pod nosem.
*
- Przepraszam za spóźnienie- mój ton był tak bardzo oficjalny, że nikt, kto patrzyłby na to z zewnątrz nie domyśliłby się, że mówię do ojca.
- Cieszę się, że już jesteś- odrzekł i uśmiechnął się nieśmiało.
Nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi tylko w spokoju rozkładałam swoje rzeczy, podczas gdy zawodnicy kończyli trening. Widziałam, jak Messi zawzięcie dyskutuje o czymś z Villą, a ten odwraca w moim kierunku wzrok. Przewróciłam oczami. Boże, byli gorsi niż baby. Już poleciał się wygadać swojemu przyjacielowi i cierpliwie słuchał, jego zapewne głupawych rad. Musiały być głupawe, skoro jego partnerką była Panna Pizda. Nikt normalny nie związałby się z tym czarcim pomiotem.
- Cześć!- nagle koło mnie pojawił się wyszczerzony Fabregas, a tuż za nim lekko zniesmaczony Sanchez. Och, czyżbym dostrzegła cień uśmiechu?
- Też za Tobą tęskniłam- powiedziałam, całując go w policzek.
- Ja pierdoloza… Jestem zajebisty- westchnął pod nosem, a ja i Alexis, jak jeden mąż, ryknęliśmy śmiechem.
- Jesteś cudny- wydukałam przez śmiech.
- Cudna to może być woda w Licheniu, koleżanko- poinstruował mnie.
- Gdzie?- zapytał głupio Alex, zapewne zbity z tropu w równym stopniu, co ja.
- Nieważne- machnął ręką- My tu w innej sprawie, Stary- pouczył przyjaciela, po czym przeniósł swoje spojrzenie na mnie- Chcielibyśmy Cię zaprosić do kina na dzisiejszy wieczór. Mam nadzieję, że nie masz planów i pójdziesz z najpiękniejszymi, najzabawniejszymi, najlepiej grającymi kolegami do kina- wygłosił Cesc.
- Czy ty się ostatnio aby nie uderzyłeś w głowę?- zainteresowałam się- No jasne, że pójdę- walnęłam go w ramię.
- Mówiłem Ci, że jestem zajebisty- naskoczył na Alexa, kiedy oddalali się w stronę reszty drużyny.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Czasami zastanawiałam się czemu właściwie jesteśmy przyjaciółmi, ale w takich momentach zawsze przypominałam sobie nasze wspólnie spędzone chwile. Rozumieliśmy się, jak mało kto na tym świecie. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu i dbaliśmy o siebie. Kochałam go całym sercem i nie wyobrażałam sobie życia bez niego obok.
*
Siedziałam na ławce przed kinem i szurałam obcasem w żwirku. Zastanawiałam się czy nie wystroiłam się przesadnie, w końcu to tylko wyjście do kina z przyjaciółmi. Spojrzałam na siebie krytycznym okiem; warkocz, lekki makijaż, opięta czerwona bluzka, na to zarzucona skórzana kurtka, czarne rurki i czerwone szpilki. Nie, przecież nie przesadziłam. Westchnęłam, nieco zniecierpliwiona. Alexis uprzedził, że może spóźnić się dziesięć minut, ale do Cesca to było niepodobne. Przez to kino musiałam odmówić Leo wspólnej kolacji, zadowalając się jedynie spacerem, odbytym ukradkiem, po uprzednim odczekaniu, aż ojciec pojedzie do domu. Kiedy zaproponowałam mu, żeby szedł z nami spochmurniał i stwierdził, że posiedzi w domu i może zaprosi Davida.
Podniosłam wzrok i natknęłam się na pędzącego w moim kierunku Alexa. Miał na sobie czarne trampki, spodnie i skórzaną kurtkę tego samego koloru oraz biały podkoszulek. Z jakiegoś nieznanego nawet mi powodu uśmiechnęłam się do niego szeroko i poczułam miłe ciepło rozlewające się w mim brzuchu.
- Hej, przepraszam za spóźnienie- powiedział na wstępie i pocałował mnie w policzek, dzięki czemu poczułam słodki zapach jego perfum. Były cudowne – takie mroczne i ciężkie, a zarazem urocze. Pasowały do niego idealnie.
- Daj spokój, nie szkodzi- machnęłam ręką- Martwi mnie tylko nieobecność Cesca.
- Nie dzwonił do Ciebie?- zdziwił się szczerze- Fabregas nie przyjdzie, bo ma do załatwienia jakąś ważną sprawę- wywrócił oczami, na co ja zaśmiałam się cicho- Idziemy?- zapytał, a ja w milczeniu skinęłam głową. Po uprzednim kupieniu kubła popcornu wybraliśmy oczywiście horror. Jakoś nie byłam w stanie wybrać się na komedię romantyczną, na sam ich widok rzygałam tęczą. Przez cały film nerwowo zaciskałam palce na przedramieniu mojego towarzysza. Miałam jedną słabość z tym związaną: kochałam horrory, ale panicznie się ich bałam. Dlatego zawsze wtulałam się w Cesca, a teraz znęcałam się nad ręką Sancheza.
*
Czuł, jak palce jej drobnej rączki zaciskają się nerwowo na jego ręce, gdy w filmie pojawiały się straszniejsze sceny. Nie miał dość dużo silnej woli, by skupić się na fabule wyświetlanego filmu, bo cały czas czuł jej dotyk na swojej skórze. Do jego nozdrzy wdzierał się przyjemny zapach jej perfum pomieszany z mandarynkowym szamponem. Pierwszy raz od momentu pogrzebu Sindyll jakaś kobieta wywarła na niego taki wpływ. Czuł, że zaczynają się w nim budzić silne emocje, które nieco go przerażały. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że kiedy widział jej piękny uśmiech, słyszał perlisty śmiech lub obserwował zmarszczone brwi chciał zostać przy niej dłużej, by móc napawać się tym widokiem. Była przy tym niezwykle mądrą, delikatną i niewinną kobietą. Cesc miał rację – jeśli już raz przebywało się z nią dłużej, nie można było jej nie polubić.
*
Szliśmy ramię w ramię ulicami Barcelony i rozmawialiśmy. Właściwie nie było jakiegoś konkretnego tematu, po prostu gadaliśmy, jak to mają w zwyczaju dobrzy znajomi. Często się śmiałam, widziałam nawet, że Alex uśmiecha się coraz szerzej.
- Poczekaj chwilę- poprosił nagle i zniknął za rogiem.
Po kilku minutach pojawił się przede mną i nieśmiałym gestem wręczył mi piękną herbacianą różę.
- Dziękuję- szepnęłam, wąchając kwiat, by ukryć zakłopotanie.
Ruszyliśmy przed siebie w milczeniu. Kwietniowe noce były naprawdę ciepłe. Czułam, jak lekka bryza smaga mnie po twarzy i bawi się długimi włosami. Nagle Alex znalazł się tak blisko mnie, że idąc stykaliśmy się ramionami. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się nieśmiało, a on odwzajemnił mój gest.
- Nie chcę wracać do domu- powiedziałam nagle- Ojciec znów będzie próbował ze mną rozmawiać, a ja nie mam na to najmniejszej ochoty- mruknęłam, przygryzając wargę.
- W takim razie chodź ze mną- poprosił i ruszył w kierunku zaparkowanego nieopodal samochodu.
Posłusznie ruszyłam za nim. Zaintrygował mnie swoim zachowaniem i nagłą chęcią spędzania ze mną więcej czasu. Do tej pory uważałam, że robi to tylko dlatego, że Cesc go o to prosi. Teraz jednak, gdy w milczeniu jechaliśmy jego samochodem czułam, jak narasta we mnie ekscytacja.
- Serio?- zapytałam nieco niepewnie, kiedy stanęliśmy przed… Bramą cmentarza.
- Spokojnie, przecież Cię tam nie zakopię- zapewnił mnie cierpko- Chodź- złapał moją dłoń i pociągnął lekko za sobą.
W milczeniu przechodziłam między grobami i byłam coraz bardziej przerażona. Źródłami światła były znicze i słabo świecące, i rzadko ustawione latarnie. Mimo smutku i przygnębienia panującego w takim miejscu, było coś intrygującego w tym, że mężczyzna, ze wszystkich miejsc na ziemi, wybiera właśnie to.
W pewnym momencie puścił moją dłoń i podszedł do skromnego grobu. Przeżegnał się i zaświecił znicz, który wcześniej wziął z samochodu. Obserwowałam go dokładnie – widziałam ten pełen miłości wzrok i ciepły uśmiech, które tak mocno kontrastowały ze spływającą powoli po jego policzku łzą. Zaskoczył mnie swoją otwartością i tym, że nie wstydził się okazywać przy mnie uczuć. Chyba naprawdę mnie polubił.
Usiadł na kamiennej ławeczce stojącej naprzeciw grobu, a ja po chwili wahania robiłam to samo.
- Wiem, że chociaż Cię to ciekawiło, nie pytałaś i nie nalegałaś na wyznanie prawdziwego powodu mojego nastroju, mimo że jesteś córką trenera. Dziękuję Ci za to- powiedział cicho, wciąż wpatrując się w nagrobek.
Niepewna tego co zobaczę, podążyłam za jego spojrzeniem. Moim oczom ukazała się młoda blondynka o iście niebieskich oczach i uśmiechu anioła, którym obdarzała wszystkich, którzy tutaj przychodzili.
- Była piękna- stwierdziłam.
- Najpiękniejsza- przytaknął- Zginęła ponad rok temu w wypadku motocyklowym. Kochała te potwory i to one ją zabiły. Myślałem, że się pozbieram, ale w końcu robiło się coraz gorzej. Tylko Cesc tak naprawdę mnie wspierał i nie pozwolił na coś gorszego, niż nadmierne spożywanie alkoholu. Teraz jednak zaczynam powoli wychodzić na prostą, przynajmniej się staram- opowiadał.
- Przykro mi, Alex- położyłam dłoń na jego ramieniu, a on podniósł na mnie swoje pełne nadziei spojrzenie.
- A jak ty się trzymasz?- zapytał.
- Co masz na myśli?
- Twoja matka i ten dziwny koleś wywieźli Twojego brata na drugi koniec świata. Chyba mi nie powiesz, że wszystko jest w porządku?- zapytał cierpko.
- Bo nie jest- rzuciłam płaczliwie- Nie mogę sobie wybaczyć, że na to pozwoliłam, ale z drugiej strony on tego chciał, chciał wrócić do mamy. Oni obydwoje są jego biologicznymi rodzicami i teraz, kiedy Mark o tym wie, to nie zrobi mu żadnej krzywdy. Po prostu… Tak bardzo tęsknię za moim małym robaczkiem- poczułam spływające po policzkach łzy, ale nie miałam sił, by je otrzeć- Przed innymi udaję, że wszystko gra, że to mnie nie rusza, ale dopiero kiedy kładę się do łóżka to pozwalam sobie na łzy i rozpacz. Chyba nigdy tak mocno nie tęskniłam, ale muszę się z tym pogodzić- zakończyłam i z zaskoczeniem stwierdziłam, że Sanchez delikatnym ruchem ociera łzy z mojej twarzy.
- Chodź, odwiozę Cię- zaproponował, a ja skinęłam głową i w milczeniu udaliśmy się do samochodu.
Cała droga również minęła nam w kompletnej ciszy. Obydwoje czuliśmy, że dzisiaj padło między nami wystarczająco dużo ważnych słów.
- Dziękuję za wspaniale spędzony wieczór- powiedziałam cicho, kiedy staliśmy przed bramą.
- Tak, ja też dziękuję, wspaniale się bawiłem. No i miło jest czasem z kimś porozmawiać- dodał, uśmiechając się- Dobranoc- szepnął i pocałował mnie delikatnie w policzek. Nie czekając na moją reakcję wsiadł do samochodu i odjechał.
***
Łeeech, skończyłam xD Miałam problem z zaczęciem tego rozdziału, ale jakoś tak dostałam weny na końcówkę i dzięki temu koniec ;) Ale pojechałam w dwa fronciki, nie? Teraz wszystkie zastanawiacie się co zrobię, taa? Otóż powiem wam, że… Dowiecie się, jak będziecie czytać kolejne części, haha xD Powiem tyle, że będzie się działo ;*
Podoba wam się więcej Alexisa?
Dobra, bo Real gra i muszę poobczajać xD Oglądałyście wczorajszy mecz? Boże, myślałam, że umrę, ile emocji! Ejj, en Dani ;) Za to Tello zaskakuje mnie coraz bardziej, ale przyznam się, że od dawna w niego wierzyłam ;)
No i cóż mogę rzec o Leo? Najskuteczniejszy strzelec w historii klubu i hat trick. Jestem z niego dumna xD ;*****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz