Omawiałam z tatą nowe pomysły na strategie dla zawodników, ale kątem oka obserwowałam chłopaków trenujących na murawie. Alex wręcz błyszczał, wyszczerzony do wszystkich wokół i idealnie wykonywał wszystko, o co poprosił go Tito. Cesc natomiast był jego całkowitym przeciwieństwem. Smętnie powłóczył nogami po boisku, wydawał się nieobecny i zmartwiony, partaczył wszystko, czego się dotknął. Co chwilę rzucał w moim kierunku zbolałe spojrzenia, a ja całą siłą woli zmuszałam się, żeby nie wstać i nie rzucić mu się w ramiona z płaczem mówiąc, że go kocham i chcę, żeby był przy mnie na dobre i na złe. Uparcie ignorowałam fakt, że cholernie ranię go swoim zachowaniem.
W końcu, po zakończeniu treningu, podbiegł do mnie zmęczony, ale uśmiechnięty Alex i pocałował mnie delikatnie, co natychmiast odwzajemniłam.
- Porozmawiamy?- zapytał z nadzieją, na co skinęłam głową.
- Idź pod prysznic, a ja poczekam na Ciebie na górze- poprosiłam, a on cały w skowronkach wykonał moją prośbę.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową widząc, jak radośnie zmierza w kierunku szatni.
*
Podrygiwał radośnie, zmierzając za kolegami w kierunku szatni. Nareszcie był szczęśliwy. Myślał, że po śmierci Syndill to nie nastąpi już nigdy, ale na szczęście się mylił. Sophi dawała mu tyle, na ile zasługiwał i lie oczekiwał. Wiedział, że kocha innego, ale wiedział, że jego też. Nie wiedział czemu, ale doskonale to rozumiał i nie próbował jej zmieniać. Bał się, że mogłaby go opuścić, gdyby spróbował. Miał nadzieję, że ten drugi nigdy nie domyśli się prawdy i nie będzie chciał z nią być, ale jeśli miałoby to nastąpić pozwoliłby jej na to. Pragnął tylko jej szczęścia, a jeśli to byłoby powiązane, usunąłby się w cień.
- Przestań się tak szczerzyć. Dostanę oczopląsu- mruknął Pedro, sznurując buty.
- Nie mogę- odpowiedzial, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Jego wzrok padł na zmarnowanego Fabregasa, siedzącego w ciszy w kącie pomieszczenia. Chłopak był wyraźnie zmartwiony i smutny, a on doskonale wiedział co było tego powodem. Sophi nagle stała się dla niego oschła i nieprzyjemna, jakby nie był już jej przyjacielem.
- Coś taki markotny, Fabs?- obok niego klapnął Pique, na co Fabregas tylko mruknął pod nosem coś niezrozumiałego.
- No bo czemu ona mnie tak traktuje?- wybuchnął nagle, niemalże płaczliwym tonem.
- Te baby- mruknął Gerard i poklepał go po ramieniu- Może ma okres- mruknął zamyślony, na co Cesc walnął go w ramię, po czym złapał za torbę i wyszedł żwawym krokiem.
*
Wychylilła się ze swojego gabinetu, słysząc rozmowę na korytarzu. Oparła się o framugę, by pozostać niewidoczną i wsłuchała się w znajome głosy.
- Byłem pewien, że ten drugi, którego kochasz, to Leo- powiedział Alex ze smutkiem w głosie.
- Leo? Alex, proszę Cię. Jedyne co mi po nim pozostało to niesmak- odpowiedziała nieco opryskliwie Sophi- Natomiast Cesc...- zawiesiła głos.
Poczuła, jak jej dłonie zaciskają się w pięści, a oddech nieco przyspiesza. Dopiero co udało się jej zwabić Fabregasa, a ten wreszcie odważył się zaprosić ją na randkę. Wiedziała, że chłopak jest nią oczarowany i pomimo swojej niechęci do wszelkiego rodzaju piłkarzy postanowiła zacisnąć zęby i wytrwać, by móc w końcu dostać swoje pięć minut. Francesc był na swój sposób uroczy i słodki, ale nie był w jej typie. Ona wolała raczej typ Cristiano Ronaldo o jaki trudno w szeregach potulnych baranków FC Barcelony. Miała dość siedzienia za biurkiem, chciała, by ludzie ją rozpoznawali, a teraz ta dziewucha mogła obrócić w perzynę jej misternie wymyślony plan.
- Kocham Cesca całym sercem już od dłuższego czasu, po prostu... Był taki szczęśliwy, kiedy ta Emily w końcu zgodziła się iść z nim na randkę, że nie mam serca niszczyć mu tego wszystkiego- tłumacyzła zdławionym głosem- Poza tym teraz mam Ciebie- dokończyła, a Emily dojrzała, jak z czułością kładzie dłoń na policzku Chilijczyka i składa delikatny pocałunek na jego ustach.
Zmarszczyła brwi, zagubiona w widoku, jaki miała przed sobą. Córka trenera była bardziej pojebana, niż się jej wcześniej wydawało, ale to nie zmieniało faktu, że stała jej na przeszkodzie i musiała szybko się jej pozbyć.
- Poczekaj na mnie w samochodzie, muszę coś jeszcze załatwić- poprosiła i pocałowała go po raz ostatni, po czym odwróciła się i stanęła naprzeciw Emily patrzącej na nią lodowatym wzrokiem.
*
- Emily- mruknęłam, siląc się na uśmiech- Jak po wczorajszej randce z Fabregasem?- zapytałam, udając zaintereswanie.
Stała przede mną z rękami zaplecionymi na piersiach i z uniesionymi brwiami patrzyła na mnie z pogardą.
- Świetnie- odrzekła z przesadnym entuzjazmem- Jednak dostrzegam na horyzoncie pewną przeszkodę- dodała, udając zastanowienie.
Przełknęłam ślinę czując, że to nie skończy się dobrze. Ta panna była mocno niebezpieczna.
- Serio? Jaką?- zapytałam, udając dobrą koleżankę, chętną, by wysłuchać jej problemów.
- Ciebie- warknęła.
Następne co poczułam, to jej ręce na swoich ramionach, które popchnęły mnie mocno do tyłu. Przekoziołkowałam po całych schodach, lądując u ich podnóża wprost przed sparaliżowanym strachem Alexisem.
- Czy Ciebie do reszty pojebało, Emily?- wrzasnął- Mogłaś zrobić jej krzywdę, mogłaś ją zabić!- krzyczał, równocześnie podchodząc do mnie i pomagając mi wstać- Sophi, Boże, Sophi- mamrotał i odgarnął mi włosy z czoła, odsłaniając moją poobijaną twarz- Co Ci się stało, Aniołku?- pytał, kojącym głosem.
- Kocham Cię- mruknęłam z półuśmiechem i odpłynęłam w jego silnych raminach.
*
- Panie doktorze, co z nią?- usłyszałam po przebudzeniu.
Zmarszczyłam brwi, rozglądając się wokół. Byłam nieco przyćpana środkami przeciwbólowymi, które mi podano, dlatego krótką chwilę zajęło mi skojarzenie poprzednich wydarzeń. Skrzywiłam się, kiedy zrozumiałam, że leżę w szpitalu, ubrana w jakąś ich piżamę i podłączona do kroplówki. Bolała mnie głowa, lewa kostka, ale najgożej było z żebrami.
- Jest oczywiście bardzo poobijana, ma lekko skręconą kostkę, ale najgorsze są połamane żebra. Z tego co wiem panna Guardiola jest tancerką. Taki uraz wyklucza z ćwiczeń na co najmniej pół roku- poklepał go pocieszająco po ramieniu i zniknął za drzwiami.
Alex westchnął ciężko, po czym schował twarz w dłoniach. Usmiechnęłam się lekko widząc, jak bardzo się o mnie martwi. Sprawił, że pokochałam go jeszcze mocniej. Był przy mnie właśnie teraz, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Po chwili poczułam łzy, zbierające się w kącikach oczu. Ta wredna pinda właśnie pozbawiła mnie szansy na występ w Mistrzostwach Europy. Szło nam z Antionio wyśmienicie, wygraliśmy niedawno Mistrzostwa Hiszpanii. Teraz, przez tę idiotkę, nasze marzenia legły w gruzach.
- Hej, Kwiatuszku- usłyszałam łagodny, aczkolwiek bardzo zmęczony głos Sancheza.
Spojrzałam w jego kierunku i uśmiechnęłam się chociaż czułam, jak łzy spływają po moich policzkach.
- Długo byłam nieprzytomna?- zapytałam zdławionym głosem.
- Tylko kilka godzin, Kochanie- przejechał subtelnie dłonią po moich włosach i pocałował mnie delikatnie w czoło.
- Alex, to prawda?- mruknęłam, przygryzając wargę, jednak nawet to nie pohamowało łez.
- Boże, Aniołku, tak strasznie mi przykro. Gdybym tylko ją zauważył i został z Tobą na tych cholernych schodach...- warknął, zaciskając dłonie w pięści. Położyłam dłoń na jego przedramieniu i pogładziłam je lekko.
- To nie Twoja wina, Głuptasie. Powinnam być ostrożniejsza w towarzystwie tej wariatki- oznajmiłam.
- Trzeba powiedzieć Fabregasowi- zauważył.
- Nie!- krzyknęłam szybko, ale kiedy dostrzegłam jego pytające spojrzenie, kontynuowałam- Nie chcę być powodem jego niezgody między Emily. Powinien sam poznać prawdę- szepnęłam.
- Jak sobie życzysz- odrzekł cicho- Tak strasznie mi przykro, Kochanie. Nie weźmiesz udziału w mistrzostwach- mruknął cicho.
- Alex, sam jesteś sportowcem. Wiesz, że wypadki się zdarzają. Sam ominąłeś kilka ważnych spotkań przez kontuzje- mruknęłam.
- Tak, ale nie były spowodowane tym, że jakaś kretynka zepchnęła mnie ze schodów!- uniósł się lekko.
- Jesteś zdenerwowany, bierzesz wszystko zbyt emocjonalnie. Jedź do domu, prześpij się trochę, a rano przywieź mi z domu jakieś wygodne rzeczy. Wypierdzielam z tej umieralni- mruknęłam, na co zaśmiał się cicho.
- Kolorowych snów, Aniołku- szepnął, po czym pocałował mnie czule i zniknął za drzwiami.
Westchnęłam przeciągle, nie mogąc opanować fali rozkoszy, jaka rozeszła się po moim ciele. Jestem złą, złą kobietą, pomyślałam.
*
Na drugi dzień z samego rana przywitał mnie uśmiechnięty Alex, który po słodkim całusie na dzień dobry wręczył mi moje ubrania i popędził do łazienki, żebym się wreszcie ubrała i spadała z tego przerażającego miejsca.
Kiedy wszystko już na siebie wcisnęłam stwierdziłam, że spod krótkiej bluzki widać moje zabandażowane żebra. Westchnęłam, krzywiąc się z bólu i wróciłam do sali, gdzie zniecierpliwiony Sanchez czekał na mnie przy drzwiach. Złapałam jego dłoń i na tyle raźnym krokiem, na jaki pozwalał mój obecny stan, opściliśmy szpital.
- Wyjedź ze mną do Chile- usłyszałam nagle i przystanęłam na środku parkingu, zszokowana.
- Co?- wydukałam w końcu.
- Wyjedź ze mną do Chile, Sophi. Chłopaki zaczynają teraz Euro z reprezentacją, a ja chcę odwiedzić rodzinę. Nie na długo, na tydzień- wyjaśnił, patrząc na mnie z nadzieją i szerokim uśmiechem.
Patrzyłam na niego ogromnymi oczami.
- Albo wieesz co? nie odpowiadaj mi teraz, zastanowisz się spokojnie i powiesz, jak będziesz gotowa- dodał szybko.
Uśmiechnęłam się czule, widząc jego zdenerwowanie. Widziałam, jak bardzo mu na tym zależało, denerwował się, chociaż starał się nie dać tego po sobie pozać. Wiedziałam, że będę musiała poznać jego rodzinę, ale nie miałam serca, by mu odmówić. Nie chciałam odmawiać, perspektywa spędzenia całego tygodnia tylko z nim była bardzo kusząca i przezwyciężała moje obawy.
- Alex...- pociągnęłam lekko jego dłoń, a on spojrzał na mnie pytająco- Tak- powiedziałam z uśmiechem.
- Naprawdę?- uśmiechnął się słodko- wplatając dłoń w moje włosy i przyciagając mnie do siebie.
- Naprawdę- zasmiałam się, a on pocałował mnie w najczulszy znany mi sposób.
***
Napisałam już dawno, jakimś cudem dopisałąm końcówkę. Moje życie się nie układa, przez co nie chce mi się nic pisać. Nie wiem dokąd zmierzam. Nie mam pojęcia kiedy napiszę kolejny rozdział tutaj. póki co mam napisane trzy rozdziały na moje drugie opowiadanie, do którego link znajdziecie u góry. Zapraszam tam.
PS. Kyo chce być informowany prosze o zostawienie numeru gg :)