środa, 29 sierpnia 2012

010 - One

Siedzieli w jednej z wielu małych, przytulnych knajpek, znajdujących się w pobliżu stadionu, jednak ta miała w sobie specyficzną magię. Do środka schodziło się po kilku murowanych stopniach. Sufit był niskim sklepieniem kolebkowym zrobionym z cegieł, a stoliki stały w zacienionych wnękach, gdzie jedynym oświetleniem była lampa zwisająca z sufitu na starym łańcuchu. Mdłe światło wydawało się spowijać całość mgiełką tajemniczości i mroku.
Przy najbardziej oddalonym od wejścia stoliku siedzieli oni. Ich lewe dłonie leżały złączone na stole. Uśmiechali się nieśmiało i rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Ktoś stojący z boku mógłby pomyśleć, że zachowują się jak dzieci niepewne swoich uczuć. Oni dokładnie tak się czuli. Poznawali się, kawałek po kawałku, powoli badali zakamarki swoich dusz, zakochiwali się.
Ona, z lekko zaróżowionymi policzkami i lekko potarganymi włosami co jakiś czas rzucała w jego kierunku przeciągłe spojrzenie. W środku wciąż trzęsła się ze strachu i niepewności. Z utęsknieniem wyczekiwała jakiegoś znaku, czegoś, co rozwiałoby jej wątpliwości. Jego niski, zachrypnięty głos sprawił, że cały zamęt w jej głowie zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czuła, że jej czekoladowe oczy mieszają się z jego, a drżenie ich dłoni jest tylko dreszczem podniecenia.
On nie mógł oderwać od niej wzroku. I to była ona? Jego nowa sympatia – o której myślał tak długo, że miał wrażenie, że stała się częścią jego życia? Nikt – a zwłaszcza on – nie zasługiwał na taką kobietę. A jednak ona sięgnęła w głąb jego duszy, poruszyła jej najbardziej tajemniczą część , coś, czego istnienia nawet nie podejrzewał.
Historie, które sobie opowiadali, były istną mieszanką emocjonalną. Z jednych śmiali się przez dłuższą chwilę, inne tworzyły atmosferę smutku i przygnębienia. Historia jej matki ściskała jego serce, niczym bezwzględna, żelazna dłoń. Czuł, że te wszystkie wydarzenia przysparzają jej wiele cierpienia, chciał jej pomóc, pocieszyć, być zawsze z nią i dla niej.
Wolnym krokiem przemierzali wąskie uliczki Barcelony. Ciągle ze sobą rozmawiali, nie mogli nacieszyć się swoim towarzystwem, chłonęli każdą chwilę spędzoną razem. Trzymali się za ręce, a ona co chwilę odwracała się do niego przodem i szła tyłem, by móc widzieć swojego rozmówcę. Trzymał ją wtedy za obydwie dłonie uważając, by się nie potknęła lub nie wywróciła. Dołeczki w policzkach dodawały jej dziecięcego uroku, chociaż była piękną, dojrzałą kobietą. Wiatr delikatnie bawił się kosmykami jej włosów, nieustannie zawiewając je na jej twarz. Marszczyła wtedy zabawnie nos i uparcie zagarniała je za ucho.
Kiedy zatrzymali się przed jej domem, musnął dłonią jej twarz w geście najdelikatniejszej pieszczoty. Poczuła, że jej ciało, od czubka głowy do palców stóp, przeszedł prąd. Spuściła rzęsy, nie chciała dać się złapać w pułapkę jego spojrzenia. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie, nie była tylko ulotnym, mglistym wspomnieniem.
- Cudownie spędziłem ten dzień- rzekł pewnym głosem, miękkim i hipnotycznym, pięknym i kojącym- Mam nadzieję, że kiedy się rozstaniemy nie zapomnisz o mnie tak łatwo.
Zrobiła głęboki wdech. Poczuła drżenie dłoni, więc czym prędzej schowała je za plecami.
- Chciałabym, żebyś miał rację. Nie uważasz, że to wszystko było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe?
Dłonią obrysował jej twarz, muskając kciukiem delikatną skórę, podziwiając spojrzeniem doskonałość jej rysów, aż w końcu dotknął delikatnie opuszkami palców jej ust, które pod wpływem tego dotyku rozchyliły się nieco.
Jej serce omal nie stanęło. Wyksztusiła tylko:
- Nie możesz mnie tak dotykać.
Kąciki jego ust uniosły się lekko, kiedy obrysował delikatnie ich kształt.
- Nie mogę się pohamować. Nie możesz się teraz widzieć, ale z tymi rumieńcami i burzą rozwianych loków jesteś tak piękna, że patrzenie na Ciebie wręcz sprawia ból.
- Proszę, nie mów mi takich rzeczy- wyszeptała w jego dłoń, przymykając lekko oczy.
Jego głos był kuszący. Powietrze między nimi było naelektryzowane, przysięgłaby, iż słyszy trzask przelatujących iskier. Stał w milczeniu, a jego dłoń była jego największą bronią. Pastwił się nad nią, nie pozwalając na pocałunek, którego obydwoje tak pragnęli.
Przyłożył swój policzek do jej i zatracił się w zapachu jej skóry. Ona natomiast położyła zimną dłoń na jego rozgrzanej szyi. Odsunął się od niej lekko. Opierali się czołami i spoglądali głęboko w swoje oczy znów badając zakamarki swoich dusz, z lekkimi uśmiechami błąkającymi się po twarzach.
Położyła drugą dłoń na jego piersi. Poczuła bicie jego serca. Szybkie, Zdecydowane.
Poczuł, jak lekko dotyka swoimi ustami jego. Jego serce przyspieszyło rytmu, a w brzuchu uwolniły się miliony szalonych motylków. Ten pocałunek był jak muśnięcie skrzydeł jednego z nich. Wplótł dłoń w jej długie włosy i pogłębił pieszczotę. Uśmiechnął się, słysząc jej lekkie westchnięcie.
- Dobranoc- szepnęła.
Nie odpowiedział. Zamiast tego znów złączył ich usta w krótkim pocałunku, pełnym pragnienia i tęsknoty.
Potem, jak gdyby nigdy nic, przeszła przez furtkę i zniknęła za drzwiami, a jego śmiech rozniósł się echem po okolicy.
*
Kolejna zgnieciona puszka wylądowała w kącie pomieszczenia. Mdłe światło wydobywające się z małej lampki było jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Nie przejmował się tym, że alkohol niszczy mu zdrowie i karierę, która i tak zaczęła podupadać. Trener przestał wystawiać go do pierwszego składu, nie chciał z nikim rozmawiać. Jego twarz wciąż była blada, a oczy zaczerwienione. Przyjaciele bardzo chcieli mu pomóc, ale nie wiedzieli jak. To stało się kilka miesięcy temu, a ból, zamiast odejść, stawał się nie do zniesienia. Alkohol zaczynał mu przynosić ulgę. Od kilku tygodni nie wychodził z domu, nie było go na treningach. Jedynym miejscem, w którym lubił przebywać był cmentarz. Czasami wybierał się też do Cesca, który był jego najlepszym przyjaciele, ale ten ostatnio znalazł sobie nowe zajęcie, a on poszedł w odstawkę.
Przejechał dłonią po twarzy. Znów zapomniał się ogolić. Westchnął ciężko, patrząc na zdjęcie uśmiechniętej blondynki, stojące na szklanym stoliku przed nim.
- Znów pijesz?- usłyszał zmartwiony głos tuż za sobą.
Odwrócił się i ujrzał przyjaciela, który z zaplecionymi na piersi rękami opierał się o futrynę i patrzył na niego z troską.
- A co mi pozostało?- zapytał cicho.
- Zbieraj się. Idziemy do Sophi, ona na pewno wymyśli jakieś ciekawe zajęcie- powiedział mężczyzna, szturchając go lekko w bok.
- Nie chcę tam iść. Cesc. To dom trenera, spójrz na mnie. Jestem wymięty i nietrzeźwy, nie chodzę na treningi, a teraz co? Wpadnę z towarzyską wizytą do jego córki? Proszę Cię- prychnął pod nosem, krzywiąc się lekko.
- Pep powiedział Ci już wszystko, co chciał, teraz cierpliwie na Ciebie czeka. Proszę, chodź. Na chwilę oderwij się od tych ponurych myśli- powiedział łagodnie Fabregas.
Nie chciał nigdzie iść. Dobrze było mu w tym miejscu, w którym był. Nie znał tej dziewczyny, nie chciał znać. Pamiętał, jakie zrobiła wrażenie na nich wszystkich swoją urodą. Teraz nie miało to jednak znaczenia. Jedyną kobietą, którą chciałby teraz zobaczyć była Sindyll, ale…
- A co mi tam- mruknął i udał się do łazienki.
*
Oparłam się o drzwi , a szeroki uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Czułam się, jakby mój świat zaczął kręcić się w inną stronę. Czułam przyjemne ciepło w sercu i zawirowania w brzuchu.
- Dobrze, że już jesteś- z kuchni wychyliła się Eliza- ktoś na ciebie czeka w pokoju- uśmiechnęła się ciepło i na powrót zniknęła w kuchni. Pewnie znów pichciła jakiś przysmak dla taty.
Ja natomiast, niezmiernie ciekawa kto koczuje w moim pokoju, udałam się na górę. Na kanapie zobaczyłam wylegującego się Cesca, a w fotelu siedział zamyślony Alexis.
- No nareszcie!- przyjaciel zerwał się ze swojego ciepłego gniazdka i podszedł do mnie, by mnie uściskać. Zaśmiałam się cicho. Czyżby tęsknił?
Sanchez tylko obrzucił mnie obojętnym i nieco mętnym spojrzeniem, po czym wrócił do gapienia się w ścianę.
- Gdzie byłaś?- zapytał Fabregas, mrużąc oczy.
- Na randce- mruknęłam, niby od niechcenia, po czym, chichocząc, zniknęłam za drzwiami łazienki, by nieco się odświeżyć w skoczyć w wygodniejsze ubrania czyli w szare legginsy w serduszka i ciepły, czerwony sweter. Zmyłam makijaż i wróciłam z powrotem do pokoju.
- To co, panowie? Wieczór filmowy, zgaduję. Idę na dół po jakiś popcorn, chipsy i piwo dla mnie i Alexisa, a ty, mój drogi- spojrzałam na Cesca krytycznie- Dostaniesz soczek i chrupki- zaśmiałam się na widok jego miny. Nawet na twarzy naszego nowego towarzysz pojawił się lekki uśmiech.
Po dłuższej chwili wróciłam na górę, obładowana niczym juczny osioł. Rzuciłam na łóżko całe zaopatrzenie i sama położyłam się na środku. Obok mnie niemalże natychmiast znalazł się Fabregas, usiłujący wybłagać piwo. Odepchnęłam go od siebie stanowczym ruchem i wręczyłam mu soczek. Z naburmuszoną miną wlepił wzrok w telewizor. Po namowach udało mi się skłonić Sancheza, by położył się z drugiej strony. Tak rozwaleni w skupieniu oglądaliśmy głupawy film.
*
- Chciałeś mnie widzieć?- zapytałam, wchodząc do gabinetu ojca.
Siedział za dużym, antycznym biurkiem w otoczeniu stosów papierów i regałów z książkami. Jak zwykle dumny i poważny, tym razem wlepił we mnie twarde spojrzenie.
- Usiądź, córeczko- uśmiechnął się, wskazując ręką na fotel.
Coś w jego zachowaniu kazało mi natychmiast wykonać to polecenie. Posłusznie zajęłam miejsce i wlepiłam w niego swój wzrok.
- Co się stało, tato?- zapytałam.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie z wielką powagą, a po krótkiej chwili westchnął i przetarł czoło dłonią.
- Kocham Cię, pamiętaj o tym, Sophi. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. Nie chciałbym, żeby to co teraz powiem miało wpływ na nasze relacje. Nie chcę niszczyć moich więzi z piłkarzami, ani stwarzać Ci niedogodnych warunków pracy. Po prostu widzę, że Cesc przesiaduje tutaj całymi dniami, dzisiaj pojawił się jeszcze Alexis…- mówił nieskładnie, jakby usiłując odpowiednio dobrać słowa.
- Spokojnie- podeszłam go i złapałam jego dłonie- Powiedz mi o co chodzi- poprosiłam łagodnie.
- Nie chcę, żebyś wiązała się z którymkolwiek piłkarzem z mojej kadry- powiedział dobitnie, a ja, niczym poparzona, natychmiast puściłam jego dłonie i cofnęłam się o kilka kroków.
- Co?- mruknęłam głucho czując, jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Nie życzę sobie, żebyś się z którymś związała, mało ważne z którym. Potem mogą być między wami jakieś kłótnie, niedomówienia, ja mogę być oskarżony o faworyzowanie, a gdyby wasz związek się skończył to niby jak miałbym się do niego odnosić?- zapytał napastliwie.
- A co, jeżeli już jest za późno?- zapytałam chłodno i nie czekając na jego reakcję pobiegłam na górę.
***
Miałam coś ostatecznie dopisać, ale zrezygnowałam, a co xD Więcej w następnym odcinku. Ale namieszałam tym ostatnim fragmentem, nie? Kurde, musi się coś dziać, datego tak wymyślam. W ogóle… Grają z Milanem ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz