Świat wokół niego jakby przestał istnieć. Nie mógł przestać patrzeć na najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek widział. Wzruszenie ściskało jego gardło, nie pozwalając na wydobycie choćby jednego słowa. Czuł bolesny uścisk w sercu i zbierające się pod powiekami łzy. Minęło dziewięć lat. Dziewięć najgorszych i najdłuższych lat w jego życiu. W tym czasie nie było choćby jednego dnia, w którym nie myślałby o swojej ukochanej córeczce. Kiedy wyjeżdżała była ledwie czternastoletnią dziewczynką, a teraz? Stała przed nim nieziemsko piękna, dojrzała kobieta. Miała długie czarne włosy, które opadały kaskadami na jej ramiona. Lekko śniada karnacja, mały nosek i pełne usta. Oraz oczy. Oczy, w których widział swoje odbicie, oprawione były w cienkie brwi i rzęsy, które rzucały lekkie cienie na policzki. Teraz powoli wypływały z nich łzy, a ich wyraz był pełen napięcia.
-Chodź, pomożesz mi z walizkami- usłyszał ciepły głos Elizy, która najprawdopodobniej poprosiła Paco o pomoc, by oni mogli zostać sami.
Nie zwracał uwagi na to co dzieje się obok. Wciąż wpatrzony był w swoją córkę. W tamtej chwili nie byłby w stanie opisać swoich uczuć. Poczuł niesamowitą ulgę, niemalże euforię na dźwięk słowa „tata”, które padło z jej ust. Jednocześnie niepewność i troskę o jej nagłe pojawienie się tutaj.
-Sophia…- szepnął, wciąż zduszonym głosem.
Teraz ona nie kryła swoich uczuć. Rozpłakała się niczym małe dziecko, a on przygarnął ją do siebie, zamykając w czułym ojcowskim uścisku.
*
Nie mogłam znieść tego pełnego czułości i tęsknoty spojrzenia ojca. Po prostu rozpłakałam się, a on natychmiast przytulił mnie do siebie.
-Sophie, córeczko, tak bardzo za Tobą tęskniłem- mówił cicho, głaszcząc moje włosy.
Ten gest wywołał we mnie tak gwałtowne wspomnienia, że mój szloch po prostu się pogłębił.
-Tatusiu, dlaczego pozwoliłeś mi wyjechać? Czemu nie walczyłeś? Tak bardzo tęskniłam- łkałam, wciąż wtulona w jego tors.
Czułam, jak prowadzi mnie gdzieś w głąb domu, a potem siadamy na miękkiej kanapie. Wciąż nie rozluźnił uścisku, a ja nie przestałam ronić łez.
-Boże, Sophi. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem, żebyś zamieszkała ze mną. Twoja matka jednak wyjechała, a szukanie jej po całym świecie nie miało sensu. Poza tym wiedziałem, że ona Cię kocha, więc nie stanie Ci się krzywda. Codziennie modliłem się o to, by móc zobaczyć Cię chociaż raz. Byłem zdruzgotany Twoją nieobecnością. Czułem taką pustkę, zarówno w sercu, jak i w domu. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca, snułem się niczym duch, a w moich myślach wciąż byłaś tylko ty, córeczko. Każdego dnia żałowałem, że tamtego wieczora wypuściłem Cię ze swoich objęć- tłumaczył, a ja powoli uspokajałam się. Czułam bezpieczeństwo, kiedy w końcu mogłam się do niego przytulić.
-Tato…- otarłam łzy, po czym spojrzałam mu w oczy- Musiałam wyjechać z Kanady i nie miałam gdzie się podziać. Wiem, że masz teraz własne życie i być może nie ma w nim miejsca dla mnie, ale… Potrzebuję pomocy- wydusiłam z siebie.
-Dziecko, nie masz prawa nawet tak myśleć. Oczywiście, że Ci pomogę. Powiesz mi co się stało?- poprosił łagodnie, łapiąc mnie za dłonie.
-Cóż… Mieszkałyśmy z mamą w Kanadzie. Niedługo po wyjeździe poznała Santiago, za którego wyszła za mąż, ale rozwiedli się po dwóch latach. Ich synem jest Paco, który przyjechał ze mną. Rok temu mama znów wyszła za mąż- skrzywiłam się.Czułam, jak tata bacznie mnie obserwuje i chłonie każdy mój gest- Boże, nie masz pojęcia jak bardzo się zmieniła, tato. Zawsze była taka niezależna i świadoma siebie. Przy nim natomiast stała się taka… Posłuszna, zagubiona i uzależniona od niego. Nie potrafi już podejmować własnych decyzji, boi się go.On strasznie nienawidził mnie i Paco od samego początku, nie wiem czemu. A wczoraj… Kazał matce wyrzucić nas z domu- moim ciałem wstrząsnął szloch, a tata natychmiast mnie przytulił- A ona się zgodziła. Powiedziała, że jesteśmy tylko błędami jej przeszłości. Teraz chce zacząć nowe życie z Markiem i dzieckiem, które niedługo urodzi- znów wykonał ten gest z gładzeniem moich włosów- Lubię jak tak robisz- zaśmiałam się- Przypominasz mi te wieczory, kiedy zawsze sadzałeś sobie mnie na kolanach i opowiadałeś mi bajki lub relacje z treningów.
Poczułam jak śmieje się cicho.
-Kochanie, posłuchaj mnie uważnie. Ty i Paco zostaniecie tutaj, ze mną i Elizą. Od teraz możecie uważać to miejsce za swój dom- oznajmił- Nie wiem czemu Monita tak się zmieniła, nie chcę wiedzieć. Potwierdza to jedynie, że błędem było pozwolenie Ci na odjechanie z nią dziewięć lat temu.
-Dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jeśli chodzi o Paco… Nie mogłam go tam zostawić, mógłby trafić do Domu Dziecka. To w końcu mój mały braciszek, kocham go. Mam nadzieję, że rozumiesz- westchnęłam, spuszczając spojrzenie na nasze wciąż splecione dłonie.
Zmusił mnie, bym spojrzała mu w oczy, po czym uśmiechnął się lekko.
-Kochanie, przecież ja to wszystko rozumiem- zapewnił mnie- Bardzo chętnie poznam Paco, może nawet się zaprzyjaźnimy? Elizę chyba już polubił- zauważył
-Właśnie, opowiedz mi o niej- poprosiłam.
Uśmiechnął się ciepło na samo wspomnienie o rudowłosej kobiecie. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, ale szybko stłumiłam je w sobie. Nie miałam zamiaru rywalizować z nią o względy ojca. To były zupełnie inne relacje. Poza tym miałam nadzieję, że teraz tata poświęci mi trochę czasu, żebyśmy mogli nadrobić stracony czas.
-Znamy się pięć lat, od trzech jesteśmy małżeństwem. Eliza w żaden sposób nie przypomina Twojej mamy. Jest delikatna, ale temperamentna, czuła i bardzo opiekuńcza. Jest tak niewinna i troskliwa, że aż trudno uwierzyć, że ona istnieje naprawdę-zaśmiał się- Bardzo lubi dzieci, więc raczej nie będzie miała problemu, by dogadać się z Paco- zapewnił mnie.
-Tak się cieszę, że jesteś szczęśliwy, że wszystko dobrze Ci się układa- przytuliłam go mocno.
-Chodź, pokażę Ci Twój pokój, Kochanie- złapał mnie za rękę i pociągnął na górę.
Chociaż doskonale znałam cały ten wielki dom to pozwoliłam, by prowadził mnie za sobą, jak małą dziewczynkę. Wciąż się uśmiechałam i rozglądałam wokół. Czułam, że utraciłam wielki fragment swojego życia, które teraz postanowiło dać mi szansę na odnalezienie tego, czego tak pragnęłam.
Wstrzymałam oddech, kiedy otworzył przede mną drzwi. Po raz kolejny tego dnia do moich oczu napłynęły łzy na widok mojego starego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło, był dokładnie tak, jakim zostawiłam go dziewięć lat temu. Zaśmiałam się przez łzy na widok różowych ścian i bajecznego łóżka. Chodziłam powoli po całym pomieszczeniu, dotykając wszystkich rzeczy. Bałam się, że to wszystko zaraz zniknie, niczym najpiękniejszy sen.
-Nic nie zmieniłem, bo chciałem, żebyś zrobiła to sama- powiedział cicho tata.
-To znaczy, że cały czas wierzyłeś, tatusiu- uśmiechnęłam się szeroko, znów go przytulając.
-Oczywiście, Księżniczko- zaśmiał się, przyciskając mnie mocniej do siebie.
-Myślę, że powinniśmy znaleźć nasze zguby- zauważyłam.
-Jak najszybciej zajmiemy się remontem tego pokoju- zapewnił mnie .
-Nie przejmuj się tym na razie, tato- poprosiłam go z uśmiechem.
Paco i Eliza siedzieli w salonie, a telewizor ustawiony był na ulubiony kanał Paco. Tata usiadł obok Elizy, którą pocałował w policzek, a chłopiec natychmiast zerwał się z fotela i podbiegł do mnie z wielkim uśmiechem. Wskoczył mi na ręce, a ja odgarnęłam mu włoski z czoła i spojrzałam na niego z wielką uwagą.
-Eliza pokazała mi cały ten dom. Jest naprawdę duży, wiesz? Byliśmy tez w piwnicy, gdzie jest taki fajny rower i deskorolka. I wiesz, że tu wszędzie jest pełno piłek? Zagrasz ze mną jutro Sophi? Potem byłem w pokoju, gdzie będę spał. Jest naprawdę czadowy! Później byliśmy w ogrodzie. Jest taki wielki, wiesz? Będziemy się tam jutro bawić, Sophi- mówił z wielkim przejęciem, a ja słuchałam go z wielką uwagą. Dawno nie widziałam, by był tak podekscytowany i szczęśliwy. Tata i Eliza podśmiewali się cicho z tego obrazka. Widziałam w oczach ojca, że jest naprawdę szczęśliwy.
-Dobrze, Słoneczko. Ale teraz musisz iść się umyć i uciekać spać. Musisz mieć siłę na jutrzejszą zabawę, prawda?- poinstruowałam go, a on jęknął niezadowolony.
W końcu udało mi się go zaprowadzić do pokoju, pomóc w umyciu się i utulić do snu.
-Śpij, mój Aniołku. Obiecuję, że nie będziesz musiał więcej przechodzić przez takie piekło- wyszeptałam, całując jego czoło, po czym wyszłam cicho z pokoju, słysząc za sobą spokojny oddech chłopca.
*
Kolejna kłótnia. Niedomówienia, tajemnice, zdrada… A potem łzy. Wszystko zawsze kończyło się tak samo. Wiedział, że tym razem nie będzie inaczej. Siedział w miękkim fotelu z kamiennym wyrazem twarzy. Jedynym światłem w pomieszczeniu był ogień z kominka. Usłyszał brzęk przekręcanego zamka w drzwiach, a jego mięśnie natychmiast się spięły. Krucha blondynka cicho weszła do domu. Niemalże podskoczyła, widząc zarys jego sylwetki.
-Czemu nie śpisz?- zapytała, rzucając na szafkę klucze od samochodu, ale nie podeszła bliżej. Doskonale wiedziała co się za chwilę stanie.
-Znów u niego byłaś, prawda?- zapytał cicho, a ton jego głosu był ostry i oschły.
Zagryzła wargę i spuściła wzrok. Nie potrafiła spojrzeć na niego i skłamać mu prosto w twarz. Miała do niego zbyt wiele szacunku.
-Mam tego dosyć, Ally. Mam dosyć Twoich ciągłych oszustw, kłamstw, niedomówień!-zaczął podnosić głos- Nie chcę żyć z kimś, kto mnie nie kocha! Mam do siebie więcej szacunku, niż ty miałaś kiedykolwiek do siebie!- wrzasnął, po czym złapał ramkę z ich wspólnym zdjęciem i z całej siły rzucił w palenisko kominka. Obserwował, jak szkło rozbija się na dziesiątki kawałeczków, a drewniana ramka i fotografia zajmują się ogniem i płoną.
-Przecież wiesz, że Cię kocham- powiedziała cicho, a on zaśmiał się gorzko.
-Kogo próbujesz oszukać? Siebie czy mnie? Nie mam pojęcia czemu wciąż tak kurczowo się mnie trzymasz. Czemu za mnie wyszłaś? To wszystko jest tylko fikcją, Alice. Chcę być w końcu wolny. Ty będziesz mogła spotykać się z nim bez przeszkód- mówił cicho.
Usłyszał cichy szloch kobiety i na krótką chwilę odezwały się w nim wyrzuty sumienia. Jednak szybko udało mu się je zdusić. Był pewien, że ona ich nie odczuwała, kiedy umawiała się ze swoim kochankiem.
-Nie chcę tego kończyć. Zbyt wiele wyrzeczeń nas to kosztowało- podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu, ale natychmiast ją strącił. Jego chłód uderzył w nią z taką siłą, że natychmiast się odsunęła.
-Nas? Chciałaś przez to powiedzieć, że mnie, prawda? Zostawiłem dla Ciebie moją narzeczoną. Jak głupi wierzyłem, że uda mi się Ciebie zmienić. Że ty będziesz chciała się zmienić. Dla mnie- spojrzał jej w oczy- nie mam zamiaru słuchać Twoich niedorzecznych wyjaśnień i ulegać Twoim łzom. Brzydzę się Tobą- warknął i wyszedł z domu, a ona upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach, a z jej gardła wydobył się rozdzierający duszę szloch.
*
Jestem dumna, zwłaszcza z tego ostatniego fragmentu ;) zmieniłam imiona i fakty z rzeczywistości. W końcu to moja historia xD
-Chodź, pomożesz mi z walizkami- usłyszał ciepły głos Elizy, która najprawdopodobniej poprosiła Paco o pomoc, by oni mogli zostać sami.
Nie zwracał uwagi na to co dzieje się obok. Wciąż wpatrzony był w swoją córkę. W tamtej chwili nie byłby w stanie opisać swoich uczuć. Poczuł niesamowitą ulgę, niemalże euforię na dźwięk słowa „tata”, które padło z jej ust. Jednocześnie niepewność i troskę o jej nagłe pojawienie się tutaj.
-Sophia…- szepnął, wciąż zduszonym głosem.
Teraz ona nie kryła swoich uczuć. Rozpłakała się niczym małe dziecko, a on przygarnął ją do siebie, zamykając w czułym ojcowskim uścisku.
*
Nie mogłam znieść tego pełnego czułości i tęsknoty spojrzenia ojca. Po prostu rozpłakałam się, a on natychmiast przytulił mnie do siebie.
-Sophie, córeczko, tak bardzo za Tobą tęskniłem- mówił cicho, głaszcząc moje włosy.
Ten gest wywołał we mnie tak gwałtowne wspomnienia, że mój szloch po prostu się pogłębił.
-Tatusiu, dlaczego pozwoliłeś mi wyjechać? Czemu nie walczyłeś? Tak bardzo tęskniłam- łkałam, wciąż wtulona w jego tors.
Czułam, jak prowadzi mnie gdzieś w głąb domu, a potem siadamy na miękkiej kanapie. Wciąż nie rozluźnił uścisku, a ja nie przestałam ronić łez.
-Boże, Sophi. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem, żebyś zamieszkała ze mną. Twoja matka jednak wyjechała, a szukanie jej po całym świecie nie miało sensu. Poza tym wiedziałem, że ona Cię kocha, więc nie stanie Ci się krzywda. Codziennie modliłem się o to, by móc zobaczyć Cię chociaż raz. Byłem zdruzgotany Twoją nieobecnością. Czułem taką pustkę, zarówno w sercu, jak i w domu. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca, snułem się niczym duch, a w moich myślach wciąż byłaś tylko ty, córeczko. Każdego dnia żałowałem, że tamtego wieczora wypuściłem Cię ze swoich objęć- tłumaczył, a ja powoli uspokajałam się. Czułam bezpieczeństwo, kiedy w końcu mogłam się do niego przytulić.
-Tato…- otarłam łzy, po czym spojrzałam mu w oczy- Musiałam wyjechać z Kanady i nie miałam gdzie się podziać. Wiem, że masz teraz własne życie i być może nie ma w nim miejsca dla mnie, ale… Potrzebuję pomocy- wydusiłam z siebie.
-Dziecko, nie masz prawa nawet tak myśleć. Oczywiście, że Ci pomogę. Powiesz mi co się stało?- poprosił łagodnie, łapiąc mnie za dłonie.
-Cóż… Mieszkałyśmy z mamą w Kanadzie. Niedługo po wyjeździe poznała Santiago, za którego wyszła za mąż, ale rozwiedli się po dwóch latach. Ich synem jest Paco, który przyjechał ze mną. Rok temu mama znów wyszła za mąż- skrzywiłam się.Czułam, jak tata bacznie mnie obserwuje i chłonie każdy mój gest- Boże, nie masz pojęcia jak bardzo się zmieniła, tato. Zawsze była taka niezależna i świadoma siebie. Przy nim natomiast stała się taka… Posłuszna, zagubiona i uzależniona od niego. Nie potrafi już podejmować własnych decyzji, boi się go.On strasznie nienawidził mnie i Paco od samego początku, nie wiem czemu. A wczoraj… Kazał matce wyrzucić nas z domu- moim ciałem wstrząsnął szloch, a tata natychmiast mnie przytulił- A ona się zgodziła. Powiedziała, że jesteśmy tylko błędami jej przeszłości. Teraz chce zacząć nowe życie z Markiem i dzieckiem, które niedługo urodzi- znów wykonał ten gest z gładzeniem moich włosów- Lubię jak tak robisz- zaśmiałam się- Przypominasz mi te wieczory, kiedy zawsze sadzałeś sobie mnie na kolanach i opowiadałeś mi bajki lub relacje z treningów.
Poczułam jak śmieje się cicho.
-Kochanie, posłuchaj mnie uważnie. Ty i Paco zostaniecie tutaj, ze mną i Elizą. Od teraz możecie uważać to miejsce za swój dom- oznajmił- Nie wiem czemu Monita tak się zmieniła, nie chcę wiedzieć. Potwierdza to jedynie, że błędem było pozwolenie Ci na odjechanie z nią dziewięć lat temu.
-Dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jeśli chodzi o Paco… Nie mogłam go tam zostawić, mógłby trafić do Domu Dziecka. To w końcu mój mały braciszek, kocham go. Mam nadzieję, że rozumiesz- westchnęłam, spuszczając spojrzenie na nasze wciąż splecione dłonie.
Zmusił mnie, bym spojrzała mu w oczy, po czym uśmiechnął się lekko.
-Kochanie, przecież ja to wszystko rozumiem- zapewnił mnie- Bardzo chętnie poznam Paco, może nawet się zaprzyjaźnimy? Elizę chyba już polubił- zauważył
-Właśnie, opowiedz mi o niej- poprosiłam.
Uśmiechnął się ciepło na samo wspomnienie o rudowłosej kobiecie. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, ale szybko stłumiłam je w sobie. Nie miałam zamiaru rywalizować z nią o względy ojca. To były zupełnie inne relacje. Poza tym miałam nadzieję, że teraz tata poświęci mi trochę czasu, żebyśmy mogli nadrobić stracony czas.
-Znamy się pięć lat, od trzech jesteśmy małżeństwem. Eliza w żaden sposób nie przypomina Twojej mamy. Jest delikatna, ale temperamentna, czuła i bardzo opiekuńcza. Jest tak niewinna i troskliwa, że aż trudno uwierzyć, że ona istnieje naprawdę-zaśmiał się- Bardzo lubi dzieci, więc raczej nie będzie miała problemu, by dogadać się z Paco- zapewnił mnie.
-Tak się cieszę, że jesteś szczęśliwy, że wszystko dobrze Ci się układa- przytuliłam go mocno.
-Chodź, pokażę Ci Twój pokój, Kochanie- złapał mnie za rękę i pociągnął na górę.
Chociaż doskonale znałam cały ten wielki dom to pozwoliłam, by prowadził mnie za sobą, jak małą dziewczynkę. Wciąż się uśmiechałam i rozglądałam wokół. Czułam, że utraciłam wielki fragment swojego życia, które teraz postanowiło dać mi szansę na odnalezienie tego, czego tak pragnęłam.
Wstrzymałam oddech, kiedy otworzył przede mną drzwi. Po raz kolejny tego dnia do moich oczu napłynęły łzy na widok mojego starego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło, był dokładnie tak, jakim zostawiłam go dziewięć lat temu. Zaśmiałam się przez łzy na widok różowych ścian i bajecznego łóżka. Chodziłam powoli po całym pomieszczeniu, dotykając wszystkich rzeczy. Bałam się, że to wszystko zaraz zniknie, niczym najpiękniejszy sen.
-Nic nie zmieniłem, bo chciałem, żebyś zrobiła to sama- powiedział cicho tata.
-To znaczy, że cały czas wierzyłeś, tatusiu- uśmiechnęłam się szeroko, znów go przytulając.
-Oczywiście, Księżniczko- zaśmiał się, przyciskając mnie mocniej do siebie.
-Myślę, że powinniśmy znaleźć nasze zguby- zauważyłam.
-Jak najszybciej zajmiemy się remontem tego pokoju- zapewnił mnie .
-Nie przejmuj się tym na razie, tato- poprosiłam go z uśmiechem.
Paco i Eliza siedzieli w salonie, a telewizor ustawiony był na ulubiony kanał Paco. Tata usiadł obok Elizy, którą pocałował w policzek, a chłopiec natychmiast zerwał się z fotela i podbiegł do mnie z wielkim uśmiechem. Wskoczył mi na ręce, a ja odgarnęłam mu włoski z czoła i spojrzałam na niego z wielką uwagą.
-Eliza pokazała mi cały ten dom. Jest naprawdę duży, wiesz? Byliśmy tez w piwnicy, gdzie jest taki fajny rower i deskorolka. I wiesz, że tu wszędzie jest pełno piłek? Zagrasz ze mną jutro Sophi? Potem byłem w pokoju, gdzie będę spał. Jest naprawdę czadowy! Później byliśmy w ogrodzie. Jest taki wielki, wiesz? Będziemy się tam jutro bawić, Sophi- mówił z wielkim przejęciem, a ja słuchałam go z wielką uwagą. Dawno nie widziałam, by był tak podekscytowany i szczęśliwy. Tata i Eliza podśmiewali się cicho z tego obrazka. Widziałam w oczach ojca, że jest naprawdę szczęśliwy.
-Dobrze, Słoneczko. Ale teraz musisz iść się umyć i uciekać spać. Musisz mieć siłę na jutrzejszą zabawę, prawda?- poinstruowałam go, a on jęknął niezadowolony.
W końcu udało mi się go zaprowadzić do pokoju, pomóc w umyciu się i utulić do snu.
-Śpij, mój Aniołku. Obiecuję, że nie będziesz musiał więcej przechodzić przez takie piekło- wyszeptałam, całując jego czoło, po czym wyszłam cicho z pokoju, słysząc za sobą spokojny oddech chłopca.
*
Kolejna kłótnia. Niedomówienia, tajemnice, zdrada… A potem łzy. Wszystko zawsze kończyło się tak samo. Wiedział, że tym razem nie będzie inaczej. Siedział w miękkim fotelu z kamiennym wyrazem twarzy. Jedynym światłem w pomieszczeniu był ogień z kominka. Usłyszał brzęk przekręcanego zamka w drzwiach, a jego mięśnie natychmiast się spięły. Krucha blondynka cicho weszła do domu. Niemalże podskoczyła, widząc zarys jego sylwetki.
-Czemu nie śpisz?- zapytała, rzucając na szafkę klucze od samochodu, ale nie podeszła bliżej. Doskonale wiedziała co się za chwilę stanie.
-Znów u niego byłaś, prawda?- zapytał cicho, a ton jego głosu był ostry i oschły.
Zagryzła wargę i spuściła wzrok. Nie potrafiła spojrzeć na niego i skłamać mu prosto w twarz. Miała do niego zbyt wiele szacunku.
-Mam tego dosyć, Ally. Mam dosyć Twoich ciągłych oszustw, kłamstw, niedomówień!-zaczął podnosić głos- Nie chcę żyć z kimś, kto mnie nie kocha! Mam do siebie więcej szacunku, niż ty miałaś kiedykolwiek do siebie!- wrzasnął, po czym złapał ramkę z ich wspólnym zdjęciem i z całej siły rzucił w palenisko kominka. Obserwował, jak szkło rozbija się na dziesiątki kawałeczków, a drewniana ramka i fotografia zajmują się ogniem i płoną.
-Przecież wiesz, że Cię kocham- powiedziała cicho, a on zaśmiał się gorzko.
-Kogo próbujesz oszukać? Siebie czy mnie? Nie mam pojęcia czemu wciąż tak kurczowo się mnie trzymasz. Czemu za mnie wyszłaś? To wszystko jest tylko fikcją, Alice. Chcę być w końcu wolny. Ty będziesz mogła spotykać się z nim bez przeszkód- mówił cicho.
Usłyszał cichy szloch kobiety i na krótką chwilę odezwały się w nim wyrzuty sumienia. Jednak szybko udało mu się je zdusić. Był pewien, że ona ich nie odczuwała, kiedy umawiała się ze swoim kochankiem.
-Nie chcę tego kończyć. Zbyt wiele wyrzeczeń nas to kosztowało- podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu, ale natychmiast ją strącił. Jego chłód uderzył w nią z taką siłą, że natychmiast się odsunęła.
-Nas? Chciałaś przez to powiedzieć, że mnie, prawda? Zostawiłem dla Ciebie moją narzeczoną. Jak głupi wierzyłem, że uda mi się Ciebie zmienić. Że ty będziesz chciała się zmienić. Dla mnie- spojrzał jej w oczy- nie mam zamiaru słuchać Twoich niedorzecznych wyjaśnień i ulegać Twoim łzom. Brzydzę się Tobą- warknął i wyszedł z domu, a ona upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach, a z jej gardła wydobył się rozdzierający duszę szloch.
*
Jestem dumna, zwłaszcza z tego ostatniego fragmentu ;) zmieniłam imiona i fakty z rzeczywistości. W końcu to moja historia xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz