Obudziłam się, czując silny, rozdzierający ból głowy. Z cichym jękiem przewróciłam się na prawy bok i dostrzegłam Fabregasa śpiącego w fotelu w dziwnej, nienaturalnej pozycji. Usmiechnęłam się rozczulona, widząc jego zaangażowanie w moje życie. Wiedziałam, że mu na mnie zależy, dlatego tak się tym wszystkim przejął.
Zachowując się najciszej jak potrafiłam, wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, by móc wziąć prysznic. Stałam zamyślona w kabinie i długo pozwalałam, by letnia woda obmywała moje nagie ciało. Czułam ból, rozdzierający mnie od środka i nie mogłam zrobić nic, by móc go zatrzymać. wiedziałam, że mój całkowicie świeży związek z Leo został definitywnie zakończony i nie miałam szans na to, by móc to wszystko uratować. Wydawało mi się, że między nami zaczyna się tworzyć coś poważnego, że on powoli się we mnie zakochuje, tak jak działo się to w moim przypadku. Dlatego czułam się taka wykorzystana, zbrukana i porzucoa. Byłam w nim zakochana, a on na sam widok byłej narzeczonej stracił dla niej głowę. Nie rozumiałam po co robił i mówił te wszystkie rzeczy, skoro tak naprawdę chciał tylko ją.
Oparłam czoło o zimne kafelki i pozwoliłam, by z mojego gardła wydobył się szloch. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że Cesc śpi w moim pokoju i nie chciałam, by martwił się o mnie jeszcze bardziej. Sam fakt, że natychmiast do mnie przybiegł był niesamowicie ujmujący. Cieszyłam się, że chociaż dla niego coś znaczę.
- Już nie spisz- zauważyłam, wchodząc do pokoju i widząc chłopaka stojącego przy oknie.
Kiedy tylko usłyszał mój głos, spojrzał na mnie przejęty, a sekundę później tonęłam w jego opiekuńczych i bezpiecznych ramionach.
- Cholernie mnie wczoraj przestraszyłaś tym telefonem, Mała. Byłem nieźle spanikowany, jadąc tutaj- powiedział poważnie, a mi nagle zrobiło się niesamowicie głupio. Zachowałam się jak ostatnia egoistka, obarczałam go swoimi problemami i chciałam go mieć na każde zawołanie nie myśląc o tym, że on też ma swoje życie i nie może robić wszystkiego pod moje dyktando. Tyle, że czułam się od niego uzależniona i kiedy nie było go zbyt długo w pobliżu, czułam się nieswojo.
- Ja...- zaczęłam, po czym westchnęłam i przygryzłam wargę, usiłując się nie rozpłakać- Jesteś jedyną osobą, z którą mogę tutaj porozmawiać. Przepraszam- powiedziałam cicho, ale poczułam jego palce zaciskające się na moim nadgarstku.
Podniosłam na niego spojrzenie i ujrzałam jak uśmiecha się lekko, po czym znów mnie przytula.
- Mała, przecież nie o to mi chodziło, myślałem, że wiesz. Po prostu następnym razem podawaj więcej szczegółów, żebym nie musiał tak panikować- powiedział, śmiejąc się cicho i calując mnie w czoło.
Westchnęłam z ulgą i pozwoliłam, by jedna, samotna łza wypłynęła spod mojej powieki.
*
- Zabiję go- marotał pod nosem Cesc, kiedy siedzieliśmy w samochodzie i usiłowaliśmy się przebić przez korki, by dotrzeć na trening- Przysięgam, jak mamę kocham, dopadnę gnoja i zatłukę jak psa- mruczał, a ja westchnęłam sfrustrowana.
- Fabs, ogarnij się. Nikogo nie będziesz zabijał, rozumiesz?- nakazałam surowo, a on tylko prychnął pod nosem.
W końcu wysiedliśmy pod Camp Nou i raźnym krokiem ruszyliśmy w kierunku murawy. Trzymałam go pod ramię i wszystko było w jak najlepszym porządku, dopóki nie wkroczyliśmy na boisko. Poczułam, jak mięśnie jego ramienia się napinają, a on wyrywa się z mojego uchwytu i szybkim krokiem rusza przed siebie. Zarejestrowałam tylko jak rzucił swoją torbę w lewo i z zaciśniętą pięścią ruszył w kierunku Leo. Sekundę później owa pięść wyądowała na jego twarzy, rozwalając mu nos i powalając go na trawę.
- Cesc!- krzyknęłam i podbiegłam do niego, czując łzy pod powiekami.
Wiedziałam, że wszyscy wokół, wliczając w to tatę, patrzą na nas w wielkim szoku, ale nie specjalnie się tym przejęłam. Podeszłam do Fabsa, który aż trząsł się ze złości i objęłam go w pasie, układają głowę na jego obojczyku. Po krótkiej chwili odwzajemnił uścisk, ale wiedziałam, że piorunuje Messiego wzrokiem.
- Fabregas! Co, do cholery?!- zapytał wkurzony do granic możliwości Leo, ocierając rękawem krew lecącą z nosa.
Poczułam jak znów się spina, ale ułożyłam dłonie na jego policzkach i zmusiłam, by na mnie spojrzał.
- Francesc, proszę Cię, wystarczy. Ojciec może cię zawiesić. Przez niego nie warto- zmierzyłam Messiego nienawistnym spojrzeniem i pociągnęłam przyjaciela za dłoń, by mógł w końcu udać się do szatni i zmienić strój na treningowy.
*
Od nieprzyjemnego incydentu z Leo minęło kilka tygodni, a ja byłam w stanie spokojnie stwierdzić, że nie czuję do nego nic, poza niechęcią. Podczas pracy zachowywałam się całkowicie profesjonalnie, nie pozwalałam, by moje życie prywatne wpływało na nasze relajce zawodowe. Przy moim boku ciągle kręcił się Alexis, ale skrupulatnie go zbywałam, przekonując się do faktu, że zaczynałam coś czuć do mojej bratniej duszy. Pomimo tego, że bardzo tego nie chciałam, nie mogłam nic poradzić na to, że z każdym dniem kochałam go mocniej jako przyjaciela, ale również jako mężczyznę. Był zawsze przy mnie, dbał o mnie, nie chciał mnie zmienić. Powtarzał, że mocno mnie kocha, że jestem dla niego najważniejsza, a ja coraz mocniej mu wierzyłam.
Jednego z wielu gorących majowych wieczorów leżałam w pokoju i znudzona przeglądałam serwisy plotkarskie, drzwi do mojego pokoju się otworzyły i stanął w nich rozpromieniony Fabregas. Na jego widok uśmiechnęłam się szeroko i poczułam łaskotanie motylków w brzuchu, jednak nie dałam tego po sobie poznać.
- Sophi, Kochanie.... Zrobiłem to!- wykrzyknął podekscytowany.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego uważnie.
- Co zrobiłeś?- zapytałam, znów się uśmiechając. Był szczęśliwy, a mnie to wystarczało.
- Zaprosiłem Emily na randkę!- krzyknął, a ja poczułam się, jakby ktoś z całej siły wyrwał mi serce z piersi, rzucił nim o ścianę, a potem umieścił z powrotem na swoim mijescu.
- Co?- zapytałam głucho, a on usiadł naprzeciw mnie i złapał mnie za dłonie.
- Emily, pamiętasz ją? Jest jedną z naszych opiekunek medycznych. Już wiele razy próbowałem do niej zagadać, ale zawsze jakoś brakowało mi odwagi, ale dzisiaj... Obudziłem się rano i powiedziałem sobie, że muszę to zrobić! Więc poszedłem do niej, porozmawiałem... I zgodziła się!- mówił radośnie, ale kiedy spojrzał na moją twarz, zrzedła mu mina.- Nie cieszysz się?- zapytał ze smutkiem.
- No coś ty, Cesc! Jasne, że się cieszę, jasne. Ale teraz chyba... Chyba musisz iść do domu i przygotować się do wielkiego dnia- ponagliłam go, wkładając wszystkie siły w to, by nie wybuchnąć płaczem i zmusić mięśnie twarzy do uśmiechu.
- Tak, masz rację. Muszę się wyspać. Dzięki, Mała. Kocham Cię- pocałował mnie w policzek i zniknął.
Kiedy tylko usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych rzuciłam się na poduszki, a z mojego gardła wydobył się najgłośniejszy i najbardziej rozpaczliwy szloch w moim życiu.
***
Wróciłam! Wyjazd do Barcelony był nieziemsko inspirujący, możliwość stania na trybunach i patrzenie na murawę Camp Nou obudziły we mnie tę miłość ze zdwojoną siłą. To było tak niesamowite, że każdy fan powinien to przeżyć co najmniej raz w swoim życiu. Moje serce aż się rwie i już teraz wiem, że tam wrócę. Każdy kto tam był wraca :D
Barcelona to chyba jedno z najpiękniejszych miast, jakie widziałam. Nie zawaham się nawet stwierdzić, że jest najpiękniejsze, jest cudowne :D Wszystko co tam zobaczyłam, co tam przeżyłam, było tak nieprawdopodobne, że nie mogłam się nie zakochać w najcudowniejszym miejscu na ziemi :)
Ale, ale, wróćmy z egzotycznej podróży. Podczas drogi porotnej (32 godziny!) nie spałam nawet pięciu minut, więc myślałam. Zastanawiałam się jak chciałabym kontynuować tę historię. Okazuje się, że po tylu latach jestem jeszcze w stanie coś wymyślić xD Być może wyda się wam to za szybko lub coś w tym stylu, ale obiecuję zwolnić w następnym odcinku :D
Witajcie z powrotem - tęskniłam za wami ;*