piątek, 30 listopada 2012

018 - The Argument

Oparł dłonie na barierce i westchnął cicho. Nie wiedział kiedy i jak to się stało. Uwielbiali swoje towarzystwo, byli najlepszymi przyjaciółmi, a teraz nagle jej zachowanie tak diametralnie się zmieniło. Nie chciał dać po sobie poznać, jak bardzo go to bolało. Wzniósł oczy ku niebu i spojrzał na księżyc, oświetlający Barcelonę swoim jasnym blaskiem. Uśmiechnął się na wspomnienie jednego z wieczorów, które spędzili na jej tarasie, rozmawiając całą noc i zajadając rózne przekąski. Była taka radosna z powodu kolejnego spotkania z Leo, a on nie miał serca jej tego odbierać, mówiąc o swoich uczuciach, które powoli, ale skutecznie stłumił. Teraz jednak coś nie dawało mu spokoju, miał nieodparte wrażenie, że stała się taka, ponieważ wreszcie też coś poczuła.
Potrząsnął głową, chcąc odrzucić od siebie te myśli. To i tak nie miało już znaczenia - on wyjeżdżał na Euro, a ona poleciała do Chile z Alexisem. Zaśmiał się gorzko - sam popchnął ich ku sobie, a teraz żałował tego chyba bardziej, niż czegokolwiek w życiu.
*
Starałam się ubrać najwygodniej jak potrafiłam, ale obolałe żebra nie ułatwiały przeżycia w komforcie kilkunastogodzinnego lotu do Ameryki Południowej.
Kiedy w końcu udało nam się wysiąść z samolotu, z uśmiechem i wielkim zainteresowaniem rozglądałam się wokół, nie mogąc przestać zadawać pytań i radośnie podrygiwać.
- Alex!- usłyszałam wołanie.
Moja głowa automatycznie odwróciła się w stronę, z której usłyszałam dźwięk. Ujrzałam dziewczynę, machającą w naszym kierunku z szerokim uśmiechem. Była drobna i krucha, ubrana w zwiewną sukienkę w kwiaty wyglądała naprawdę słodko. Jej brązowe włosy opadały długimi falami na jej ramiona i plecy, a błyszczące oczy patrzyły na Sancheza w taki sposób, który natychmiast pozwolił mi stwierdzić, że to bynajmniej nie była jego siostra.
- Lui!- odpowiedział chłopak z entuzjazmem i puszczając moją dłoń rzucił się jej w ramiona i podniósł ją, okręcając się kilka razy dookoła własnej osi.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądali razem tak uroczo, że nie mogłam być zła, że o mnie zapomniał.
- Sophi, pozwól- przywołał mnie do siebie gestem ręki, nadal szeroko się usmiechając, a ja posłusznie znalazłam się obok- Proszę poznaj moją przyjaciółkę, Luizę- wygłosił w moją stronę, po czym zwrócił się do niej- Lui, poznaj Sophię, moją dziewczynę- objął mnie ramieniem.
Jej oczy zrobiły się tak smutne, że miałam ochotę ją do siebie przytulić i pocieszyć.
- Miło mi Cię poznać, Sophi- podała mi dłoń, którą natychmiast uścisnęłam i uśmiechnęłam się przyjaźnie, co ona natychmiast odwzajemniła.
 - Jedźmy już, mama pewnie już nie może się doczekać- klasnął w dłonie, na co zaśmiałam się cicho i podążyłam za nimi do samochodu.
*
Rodzice Alexisa byli chyba najmilszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek poznałam. Jego mama przygotowała pyszny obiad, który zjedliśmy w towarzystwie Luizy oraz dwóch braci i trzech sióstr Alexa, którzy przyjechali specjalnie, by spotkać się ze swoim sławnym bratem. Wieczorem Alex i Luiza wybrali się na spacer, by porozmawiać. Usilnie nalegali, żebym poszła z nimi, ale stanowczo odmówiłam wiedząc, że będą się przy mnie krępować. W tym czasie ja poszłam do ogrodu i usiadłam na ławce ze szklanką soku kaktusowego w ręce.
- Tutaj się ukryłaś- usłyszałam głos Marisol, mamy Alexisa.
Uśmiechnęłam się na jej widok i upiłam łyk soku.
- Piękna noc- mruknęłam, czując na skórze lekki powiew wiatru.
- Jesteś bardzo dobra dla mojego syna- zaczęła, a ja skupiłam na niej wzrok, niepewna co chce powiedzieć- Wiem jednak, że się męczysz. Sam fakt, że pozwoliłaś mu iść na spacer z Luizą świadczy o tym, że chcesz jego szczęścia, ale niekoniecznie u swojego boku- powiedziała, a ja ze zdziwieniem odkryłam, że ma rację.
- Tak, to prawda,ja...- zaczęłam, po czym westchnęłam głęboko- To skomplikowane. Kocham Alexisa, naprawdę. Tyle tylko, że w moim życiu jest ktoś, kogo kocham mocniej- szepnęłam, czując łzy.
Przymknęłam oczy, oczekując krzyków, wyzwisk i wyrzucenia z domu. Ku mojemu zdziwieniu pani Sanchez przytuliła mnie do siebie, gładząc delikatnie moje plecy.
- Nie uważasz, że skoro kochasz innego to powinnaś pozwolić Alexisowi być szczęśliwym u boku kogoś innego? Kogoś, kto będzie kochał tylko jego?- zapytala z ciepłym uśmiechem, a ja skinęłam głową, przyznając jej rację. 
- Dziękuję pani. Pozwoliła mi pani zrozumieć wiele rzeczy- podziękowałam grzecznie- Jutro z samego rana wrócę do Barcelony. Powinnam chyba spędzić więcej czasu z tatą- dorzuciłam, na co ona skinęła głową.
- To twoja decyzja. Pamiętaj jednak, że zawsze jesteś tutaj mile widziana, Sophi- zapewniła mnie. 
Wyrządzałam wiele krzywdy innym, a mimo to i tak spotykałam w życiu naprawdę życzliwych ludzi.
*
- Musimy porozmawiać, Alex- mruknęłam cicho, widząc jak wchodzi do pokoju.
W pomieszczeniu było ciemno, jedynym źródłem światła był księżyc, który wpuszczał do środka swój blask przez otwarte okno.
Pod moimi powiekami zbierały się łzy, ale nie chciałam płakać, zauważyłam, że robiłam to zbyt często. Usiadł na łóżku naprzeciw mnie i ujął moje dłonie w swoje.
- Moja mama dała Ci w kość?- zapytał żartobliwie, na co zaśmiałam się cicho.
- Nie, Alex, oczywiście, że nie. Twoja mama jest cudowną kobietą- zapewniłam go, zgodnie z prawdą- Uświadomiła mi dzisiaj bardzo ważną rzecz- dodałam, kładąc dłoń na jego policzku- Kocham Cię, Alexis, naprawdę. Tyle tylko, że Cesc jest miłością mojego życia, powinnam się o niego starać, a nie mącić w Twoim życiu. Powinniśmy wrócić do bycia przyjaciółmi, bo właśnie nimi jesteśmy. Nie możemy tak sobie utrudniać życia- wyjaśniłam, ocierając ukradkiem łzy.
- Ale ja Cię kocham, Sophi, rozumiesz to?- zapytał cicho.
- Rozumiem, jasne, że rozumiem. Tyle tylko, że jest ktoś, kogo kochasz bardziej, kogo powinieneś mieć w swoim życiu. I nie mówię o Syndill- dodałam.
- Kogo masz namyśli?- zdziwił się, lecz po chwili milczenia zorientował się o kogo chodzi- Luiza? Ale przecież to moja przyjaciółka. Była w moim życiu...
- Zawsze?- podsunęłam.
- Tak...- mruknął zdziwiony i zamyślił się głęboko.
- Zamówiłam już bilet na jutro rano, wracam do Barcelony. Spędzę trochę czasu z tatą i Elizą, a kiedy chłopcy wrócą z Euro, porozmawiam z Fabregasem- wytłumaczyłam.
- Czyli... To chyba pożegnanie- zauważył cicho.
- Odwiedź mnie kiedy wrócisz do Hiszpanii, Alex- poprosiłam z uśmiechem i przytuliłam się do niego, a on zamknął mnie w swoich ramionach w bezpiecznym, długim uścisku.
***
Zadziwiająco łatwo przyszło mi napisanie tego odcinka :) Jak pewnie zauważyłyście, powoli zmierzam do końca tej historii, zostało góra dziesięć odcinków. Nie wiem kiedy napiszę następną część, mam nadzieję, że szybko. Nie oznacza to, że kolejne części będą pojawiać się regularnie - kiedy coś wpadnie mi do głowy to napiszę. Póki co zapraszam was goroąco na: